Sobota nadchodzi
szybko. Rena od samego rana szykuje się, jakby to był co najmniej jej ślub. To
tylko zwykłe przyjęcie od Broken City. Trzy godzinki grzecznie przy stole i tyle.
Mam tylko nadzieję, że nie zanudzę się tam na śmierć.
- Nia, gotowa? - pyta
mama, gdy na zegarze wybija godzina 7PM.
- Tak. - odpowiadam.
- Chyba. - dodaję cicho pod nosem i spoglądam na swoje odbicie w lustrze.
Kremowa sukienka do
kolan, lekko rozkloszowana na dole i do tego czarne sandałki na koturnie.
Delikatny make-up, drobne złote kolczyki i ulubiony łańcuszek z gwiazdką oraz
mała czarna torebka. Odgarniam włosy do tyłu i wychodzę z pokoju.
Tata Kenny czeka tam
już z mamą Aną. Wyglądają razem naprawdę uroczo. Rena stoi znudzona, grzebiąc w
telefonie, a jej wyblakłe różowe włosy opadają na twarz. Srebna obcisła
sukienka, czarne szpilki i czarna torebka, mocny makijaż i za duza ilość
perfum. Stara się wyglądać seksownie, ale prędzej zrobi z siebie pośmiewisko.
- Możemy iść. -
oznajmiam, schodząc po schodach.
Wsiadamy do samochodu
taty i ruszamy w stronę budynku wytwórni. Zapowiada się ciekawy wieczór.
Wchodzimy do budynku
wytwórni.
- Witam śliczne panie
i szanownego pana. - Adam kłania się nisko. - Zapraszam do stolika. - rusza
przodem. - Będzie jeszcze kilka osób, w tym nasza nowa artystka. - dodaję i
odsuwa naszej mamie krzesło, a następnie mi i Renie. - Zaraz wracam. Idę witać
pozostałych gości. - mówi z uśmiechem i znika w długim korytarzu.
Rozglądam się
dookoła. Piękne, skromne dekoracje i zastawa. Ludzie ubrani różnie, jedni
elegancko, drudzy mniej oficjalnie.
Kwadrans później
wraca Adam i prowadzi ze sobą średniego wzrostu dziewczynę. Czarne loki opadają
jej na ramiona, a granatowa sukienka do kolan, podkreśla jej talię.
- Poznajcie Julię
Pierce. - przedstawia ją, a my spoglądamy na siebie z Reną. Zmieniła się od
naszego ostatniego spotkania.
- My już się znamy. -
oznajmiam, wymuszając uśmiech.
Jestem na nią
cholernie wściekła. Zabrała mi Brennana.
- I nie jest to miła
znajomość. - dorzuca Rena, posyłając Pierce pełne nienawiści spojrzenie.
- Postarajcie się być
dla niej miłe choć dzisiaj. - tata Kenny szepta w naszą stronę.
W tym czasie, Watts,
jak na dżentelmena przystało, odsuwa Julii krzesło, a dopiero potem sam zajmuje
miejsce.
- Chciałbym wznieść
toast za dzisiejsze spotkanie. - wstaje z kieliszkiem, więc także to robimy. -
Jest ono wyjątkowe. Możemy poznać utalentowane córki naszej cudownej Any oraz
naszą nową artystkę Julię. Życzę udanej zabawy. Na zdrowie! - stukamy się
kieliszkami, a następnie upijamy trochę alkoholu.
Po krótkim toaście
wynajęci kelnerzy przynoszą pieczeń z dzika oraz wegańską sałatkę dla Reny.
Jemy, rozmawiając o muzyce, gdy nagle siostra sztura mnie łokciem w bok.
- O co chodzi? -
pytam ściszonym głosem, pochylając się bliżej niej.
- Umilmy jej wieczór.
- szepta, wskazując wzrokiem na Julię.
- Tylko jak? - jestem ciekawa jej pomysłu.
- Nie szeptajcie tam
sobie. To nie wypada w towarzystwie. - ojciec upomina nas.
- Okay, okay. -
odpowiadam i wstaję od stołu. - Idę tylko do toalety. - kieruję się do
łazienki.
Akurat to
pomieszczenie jest najbogatsze w tej wytwórni. Posadzka wysadzana drogimi
kamieniami, porcelanowe toalety i umywalki oraz wielkie lustra w złotych
ramach.
Rena przychodzi po
chwili i omawiamy szczegóły dzisiejszego wieczoru. Każda z nas ma swoje powody,
by nienawidzić Pierce.
Już czekam co takiego one wymyślą...
OdpowiedzUsuńDwie Loveliski = podwójna zemsta! ;)
Buziaczki.