Siadam na ławce w
parku i obserwuję ludzi. Każdy jest zabiegany, zajęty. No i jestem ja. Sama,
samotna, zapłakana. To wszystko mnie przerasta. Zdrada Brennana, zachowanie
Reny... Mam już dość.
Ocieram ostatnią łzę
spod oka i wstaję. Chciałam wszystko sobie przemyśleć, ułożyć, ale to tylko
pogorszyło sytuację. Wracam do domu i od wejścia słyszę rozmowę mamy i naszego
serdecznego przyjaciela Adama Watts. Mężczyzna wyraźnie podrywa moją matkę,
korzystając z okazji, że nigdy nie pobrała się z naszym ojcem Kennym.
- Broken City
organizuje przyjęcie. Chciałbym abyś przyszła z rodziną. - oznajmia i odpija
łyk kawy z filiżanki.
- To bardzo miłe z
ich strony. Pogadam zaraz z Kenny... - matka zaczyna odpowiedź, ale Watts
przerywa jej pocałunkiem.
Wchodzę do kuchni,
odchrząkując głośno.
- Dzień dobry. -
rzucam z uśmiechem, choć w głębi duszy jestem cholernie smutna.
- O, Nia. Witaj. -
Adam całuje mnie w dłoń. - Wytwórnia organizuje imprezę, chcę abyś przyszła z
mamą. - dodaje, siadając na miejscu.
- Zastanowię się. Mam
ostatnio gorszy okres w swoim życiu. - odpowiadam, zaglądając do lodówki.
- Nie daj się prosić.
Wszyscy chcą poznać utalentowane córki Any. - spogląda na mnie tym swoim
uwodzicielskim spojrzeniem. Flirciarz z niego niemożliwy.
- Mówiłam, że się
zastanowię. - odburkuję nieco już zła i wyciągam z lodówki batona
czekoladowego. - A tak w ogóle to kiedy to?
- Za tydzień, w
sobotę. Obowiązuje Was sukienka, tak dla jasności. - odpiera, popijając kawę.
- Chyba akurat nie
mam planów. Zobaczymy. - kończę temat i idę do swojego pokoju. Siadam na łóżku
z laptopem i szukam w internecie jakieś eleganckiej sukienki.
- Można? - pyta Rena,
wchodząc do mojego pokoju.
- Nie. - odzywam się
ze złością w głosie.
- Nia, ja chciałam
porozmawiać... - zaczyna, poprawiając swoją przykrótkawą, tiulową spódniczkę.
- Nie mamy o czym.
Nie poznaję Cię, tak się zmieniłaś. Wyjdź już, zabierasz mi powietrze. - rzucam
złośliwie i przestaję zwracać na nią uwagę.
- Ale Ty jesteś
egoistyczna. Powiem tacie Kennemu, to Cię wydziedziczy przynajmniej. - odwraca
się na pięcie i wychodzi.
- A weź się... - burczę pod nosem kilka obelg, choć ona i
tak już ich nie słyszy.
Wieczorem dostaję
SMS-a z nieznanego numeru. Ktoś chce się ze mną spotkać, jutro o 16 w galerii
handlowej. Początkowo mam wątpliwości, czy dobrze postępuję, ale ostatecznie
zgadzam się. Mam przeczucie, że to osoba z mojej przeszłości, całkiem
niegroźna. Wzdycham cicho i kładę się na łóżku. Wpatruję się w sufit, nucąc pod
nosem jedną z piosenek, które pomagają mi się wyciszyć. Nie mija chwila, gdy
zasypiam.
Ciekawe kto tam się chce z nią umówić...
OdpowiedzUsuńKto może być tak zdesperowany... ;)
Pozdrawiam i czekam już jutro na next.